czwartek, 9 lipca 2015

Life on the Sunset Strip: 5


Rozdział z dedykacją dla cudownej Joanne Isbell za jej wspaniałe komentarze! ( Wiem, wiem, Isbell. Zaniedbałam ostatnio Twojego bloga, ale pocieszę Cię, że już niedługo możesz się mnie tam spodziewać) B)

ALLIE 


Do pokoju wpadały promienie słoneczne, które bijąc prosto w oczy obudziły mnie. Kolejna fala gorąca uderzała mi do głowy powodując ból nie do wytrzymania. Potrzebuję świeżego powietrza.Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam szybko do najbliższego okna. Otworzyłam je i czekałam na orzeźwienie, które jednak nie nadchodziło. Zamiast niego zaatakowała mnie kolejna masa upalnej kalifornijskiej duchoty. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Paskudnie niedobrze. Nie zastanawiając się, zawisłam wpół na drewnianej ramie i zwróciłam wszystko z wczorajszego dnia na... jakiś chodnik... Ale zaraz, moje okno nie znajduje się przy samej ulicy... Gdzie ja do kurwy nędzy jestem? To po pierwsze. Po drugie, zrzygałam się na chodnik, którym chodzi tłum ludzi, zdający się teraz wlepiać we mnie nieprzyjazne spojrzenia. Ze wstydu i zażenowania własnym zachowaniem, schowałam się jak najszybciej do środka pod parapet. 
- Gdzie ja do cholery jestem?! - Powtórzyłam na głos, licząc na jakikolwiek odzew.
- Ciszej, no ja pierdolę... - Spod łóżka, które tak naprawdę okazało się być drewnianym podestem i leżącym na nim starym materacem, zawył nieznany męski głos.
Cudowne łóżko, nawet pasujące do reszty wnętrza. Obdrapana tapeta w samolociki, zniszczona, zgniłozielona kanapa i mała komódka, na której stał jakiś stary sprzęt, służący do odtwarzania winyli. Nie wspomnę już nawet o wykładzinie, która odstraszała niezliczoną ilością plam i dziur w dziwacznych kształtach. Idealna motywacja do sprzątania w mieszkaniu.
Moje przemyślenia przerwał głód, który już od jakiegoś czasu dawał o sobie znać. Wyszłam z tego dziwnego pomieszczenia na malutki korytarz. Instynkt, a raczej węch zaprowadził mnie do kuchni. Przy blacie krzątał się wysoki, półnagi blondyn, podśpiewując i kręcąc przy tym tyłkiem do piosenki Prince'a - Purple Rain. Oparłam się o framugę drzwi i obserwowałam jego zmagania z przywierającą do patelni jajecznicą. Nie mogłam się powstrzymać od cichego chichotu. Usłyszawszy mnie, znieruchomiał natychmiast i obrócił się powoli w moją stronę.
- He- ej... - Wymamrotał zaskoczony i trochę zawstydzony. - Długo tu jesteś?
- Wystarczająco długo. - Uśmiechnęłam się widząc jego zakłopotanie, co po chwili odwzajemnił. 
- Gotuję - wskazał na kuchenkę. - Chcesz trochę? - Trudno było mi odmówić, więc przytaknęłam i usiadłam przy dla odmiany eleganckim stole. 
- Widzę, że lubisz Prince'a..? - Zaczęłam melodyjnym tonem.
- Tak, choć to nie do końca moje klimaty. Ale akurat on jest geniuszem. Na ogół wolę raczej czystego punka i hard rocka. - Mówił z ekscytacją w głosie.
- O, to podobnie do mnie. - Rzucił mi delikatny uśmiech mówiący 'trafiłem na swojego'.
Nałożył jedzenie na talerze i postawiwszy je na stole, usiadł na przeciwko mnie.  
- Pracowałem kiedyś w restauracji. Black Angus, czy jakoś tak. Niestety musieli mnie wylać... 
Wzięłam na widelec niewielką ilość papki i spróbowałam. Eh, no tak. Czemu mnie to nie dziwi...
- I jak, smakuje?- Spytał pstrząc na mnie wyczekująco. 
- Mhm. - Potrząsnęłam twierdząco głową, usilnie kryjąc niezadowolenie ze smaku. Jasnowłosy usatysfakcjonowany moją opinią, sam zabrał się za jedzenie.
- O kurwa... Tego nie da się jeść! - Wypluł wszystko do zlewu, a resztę wyrzucił do kosza. - Ty na pewno chcesz to dokończyć? 
- Nie jest takie złe...
- Jasne, jasne. Mówisz tak, żeby nie zrobiło mi się przykro. - Brawo, zgadłeś. - Dawaj to, wiem, że ci nie smakuje.
Po kilkunastu sekundach przemyśleń czy oby na pewno to zrobić, oddałam mu ostatecznie talerzyk.
- Duff jestem tak w ogóle.
- Alice.
- Alice, włosy rude ma jak lis. Śliczna i radosna, gorąca jak wiosna...
- Przestań. - Szturchnęłam go, na co blondyn wyszczerzył się w zabawny sposób.
Do pomieszczenia wpadł rozdygotany, niewysoki chłopak i zaczął myszkować po wszystkich szafkach.
- Stary, ty od rana na prochach? - Spytał Duff, widząc jego roztrzęsione ruchy.
- Szukam aspiryny zanim któryś z tych pojebów się do niej dostawi. - Aha, czyli jest was jeszcze więcej? Właśnie, nadal nie dowiedziałam się co to za miejsce...
Gdy odnalazł to, czego szukał porwał całe pudełko dla siebie. Wychodząc dopiero mnie zauważył i rzucił niezobowiązujące "cześć", łącząc to z zaraźliwym wyszczerzem.
- Gdzie ja jestem?- Spytałam Duffa.
- W Hell House. - Do kuchni wparował teraz Slash. - Hej Allie. - Machnął ręką na przywitanie, na co odpowiedziałam tym samym. Wysoki spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Ta, znamy się. Od dwóch dni. - Odpowiedział kudłacz szukając w szufladzie chyba tego samego, co jego poprzednik.
- Jeśli szukasz aspiryny, to przykro mi, bracie, ale Popcorn zabrał chwilę temu całe opakowanie.
-  Kurwa. Z tym to zawsze... Adler! - Wyszedł z kuchni krzycząc za kolegą.
- W trójkę tu razem mieszkacie? - Kontynuowałam przesłuchanie.
- W piątkę. - Poprawił mnie płucząc w zlewie szklankę. - Cały nasz zespół.
- Ah... Guns N'Roses, zgadza się. - Jasnowłosy z niemałym zadowoleniem odwrócił się znów do mnie.
- Słyszałaś o nas? - Właściwie nie wiedziałabym o was, gdyby nie Hudson, no ale...
- No cześć piękna. - Za plecami usłyszałam niski, znajomy głos, przez który aż się wzdrygnęłam.
- Dobrze mówili, niezła jesteś w te klocki - Zaśmiał się głupkowato. Moje serce z przerażenia przyśpieszyło, a przede mną ukazał się ten zadowolony z siebie szmaciarz - Rose.
I co on pieprzy? Nie mogłam przecież z nim tego zrobić... owszem mogłam. Sytuacji nie poprawiał fakt, że nie pamiętałam praktycznie niczego z wczorajszego wieczoru.
Rozmowa z kilkoma osobami, jakiś epizod z motocyklem... I tutaj mój film się urywa.
- Halo, ziemia do Alice! - Duff pomachał mi ręką przed oczami, na co natychmiast ocknęłam się z transu.
 - Wiesz, chyba powinnam już iść. Coś mi się przypomniało. - Powiedziawszy to, wybiegłam nie czekając na żadną odpowiedź. W progu minęłam jeszcze Hudsona, który ze zdziwieniem odprowadził mnie wzrokiem do drzwi. 
Czułam się zbita z tropu i chciałam jak najszybciej stamtąd spierdolić. Moje poczucie zażenowania i irytacji osiągnęło właśnie apogeum.
Będąc już spory kawałek od ich rudery, bo domem tego nie można było nazwać, zorientowałam się, że nie mam butów i jestem w samych skarpetkach, bieliźnie i przydużej koszulce. Trudno. Jestem już niedaleko. To tylko trzy przecznice.
Stojąc przy drzwiach, zorientowałam się, że oprócz części moich ciuchów, zostały tam również klucze od mieszkania.
Cudownie.

*

Wiem, że jest krótszy niż poprzedni, ale chciałam przerwać w tym momencie. 
Ach, no i jeszcze jedna sprawa do Was. 
 Proszę o motywację w postaci komentarzy! ;)



niedziela, 5 lipca 2015

Life on the Sunset Strip: Rozdział 4

CAROLINE 


Impreza na plaży w Los Angeles. Czy nie brzmi wspaniale?
W niecałe pół godziny dotarłyśmy w umówione miejsce i tak jak zlecił Slash, wzięłyśmy ze sobą paru znajomych Allie. Niektórych z nich zdążyłam wczoraj poznać w klubie Neon Angel, gdzie pracuje.
Piękna okolica. Z pewnością różniła się od polskich plaż. Szkoda, że nie wzięłam ze sobą aparatu, bo widok faktycznie zapierał dech w piersiach.
Rzeczywiście, ludzi było tu niemało. Rozejrzałam się dookoła i mój wzrok zatrzymał się na pewnym osobniku siedzącym przy jednym ze stolików z butelką piwa w ręku. Zaraz, zaraz, czy to...
Z niedowierzaniem szturchnęłam przyjaciółkę, która w tej chwili rozmawiała z Sophie- tą znajomą z klubu.
- Zobacz! - Krzyknęłam szeptem wskazując na postać. - James Hetfield!
Ku naszemu szczęściu w pobliżu przechodził właśnie Hudson. Pośpiesznie
złapałam go za rękaw koszulki i przyciągnęłam do siebie, na co ten obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
- No widzę, że znajomości to wy macie. - Tu kiwnęłam głową na wokalistę i gitarzystę w jednym.
- Mówisz o Metallice? - Mówiąc to odgarnął sobie włosy z twarzy. Swoją drogą, pierwszy raz zobaczyłam jego oczy. - To nasi dobrzy kumple. Jeśli chcecie, mogę was zapoznać.
Obydwie przystałyśmy na propozycję, a ja ciesząc się jak głupia nadal nie dowierzałam.

- To Alice, a to Caroline. - Przedstawił nas tak, jakbyśmy same nie potrafiły tego zrobić.
- No nieźle... niezłe... znaczy tego... cześć! - Kołysał się lekko na krześle, które zdawało się już ledwo stać na swoich plastikowych nogach. Koleś był ewidentnie wstawiony. W końcu właśnie z tego (nie licząc muzyki) słynął.
- No to zostawiam was, pogadajcie sobie. Mam na głowie jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia. - Slash mówiąc to wcisnął nam po butelce taniego wina i zlał się z tłumem. Tyle go widziałyśmy dzisiejszego wieczoru.
- Słyszałam, że w przyszłym roku wydajecie nowy album. - Zaczęła Alice.
- A to dobrze słyszałaś. Mamy już opracowane i nagrane trochę materiału. Jeśli chcecie, możecie wpaść czasem do nas i posłuchać. - Uśmiechnął się. - Tylko mówcie, że wy to te od Gunsów. Wiecie, tyle lasek się kręci... - Biorąc kolejnego łyka piwa pokręcił głową.
Gunsów? Razem z przyjaciółką wymieniłyśmy spojrzenia. Chodzi o ten nowy zespół kudłacza, o którym wczoraj wspominał, nie?
- Kto chce pizzę?! - Zza pleców dobiegły mnie jakieś krzyki. Odwróciwszy się, zobaczyłam rozczochranego, niewysokiego chłopaka, trzymającego kwadratowe pudełka z jedzeniem.
Biedny blondas zdał sobie sprawę ze swojej głupoty dopiero, gdy wygłodniały tłum rzucił się na niego, przebierający między pudełkami.
- Tak! -  James opowiadał teraz Allie o czymś nie kryjąc wielkiego entuzjazmu. - Gdyby nie te ich dzikie imprezy, pewnie nigdy nie słyszałbym nawet o tych skurwielach, hehe...- No i nadszedł kres Hetfieldowego krzesełka. Na trzy-czte-ry dwie nogi pękły, a nasz idol wylądował tyłkiem na wilgotnym piasku.
- Nosz kurwa mać! Co to za chińskie gówno?! - Wywrzeszczał, na co jakiś oburzony azjata odwrócił się w jego stronę i zaczął tłumaczyć mu, że nie wszystko co jest gównem, musi być z Chin. Razem z szatynką nie mogłyśmy się powstrzymać i ryknęłyśmy głośnym śmiechem.
- To tu jesteś chujku! - Nie wiadomo skąd pojawił się przed nami Lars.- wszędzie cię szukałem... O, witam piękne damy! - Ukłonił się chwiejnie zauważywszy nas.
Wymieniłyśmy z nimi jeszcze kilka zdań, po czym Ulrich zakomunikował, że muszą się zwijać, bo ponoć nieuważny Hammett podczas "ostrej zabawy w łazience z jakąś równie ostrą laską" rozjebał umywalkę i teraz mają zalane całe mieszkanie. Ach ci faceci...

Długo nie musiałyśmy szukać kolejnego, atrakcyjnego towarzysza do rozmowy. Zgadnijcie kto stał przy małym barze z drinkami... Niejaki Nikki Sixx - basista Motley Crue!
Nie czekając, podbiegłyśmy do niego potykając się przy tym o korzenie i kamyki. Chyba taki sam zamiar miała pewna napompowana silikonem blondyna z toną tapety, sypiącej się z jej twarzy. Gdyby dało się uśmiercać spojrzeniem, obydwie leżałybyśmy martwe.
Podałam rękę brunetowi i zaczęłam się zastanawiać  jaką zajebistą gwiazdę rocka jeszcze spotkam dzisiejszej nocy.
- Alice... ta seksi tancerka z Neon Angel?- Spytał charakterystycznie poruszając jedną brwią. Nieco zażenowana przyjaciółka pokiwała twierdząco głową. No proszę, zna się nawet z Sixxem! -Pamiętam cię. Rozmawialiśmy, gdy występowaliśmy u was jako gwiazda wieczoru jakieś trzy tygodnie temu.
Teraz wbił we mnie swój wzrok, którym obleciał mnie od stóp do głów.
- Ale za to twojej koleżanki niezbyt kojarzę... - Teraz skierował swój wzrok na mnie, a dokładniej na mój biust.
- Przyleciałam dopiero wczoraj. - Zabrałam głos.
- Skąd jesteś? - Podał nam po jakimś kolorowym drinku i sam upił łyk ze swojego.
- Obydwie jesteśmy z Polski.
- No, no słowiańskie laseczki! - Wyciągnął ręce w celu klepnięcia nas w wiadome miejsce, ale Allie obrzuciła go piorunującym spojrzeniem, mówiącym 'ani się waż!', na co natychmiast wycofał się ze swoim zamiarem, krzyżując ramiona za głową, co wyglądało nieco zabawnie.
Ktoś poprosił Alice na słówko, więc dała nam do zrozumienia, że zaraz wraca i zniknęła z mojego pola widzenia.

Impreza rzeczywiście była dzika. W pobliżu wybrzeża rozgrywały się wyścigi gołych hipisów na rydwanach zbudowanych z butelek po whisky, gdzieś na środku toczyła się bójka dwóch napranych kolesi, a wokół nich zebrał się już spory krąg ludzi.
W głowie zaczynało mi już szumieć, więc musiałam usiąść na piasku, żeby się nie wywrócić, a Nikki dalej z chęcią faszerował mnie i siebie serwowanymi przez barmana shotami. Czułam pulsującą mieszankę wina, wódki, piwa i głośnej muzyki. A mówili w szkole, nie mieszaj chemiku młody...


AXL


No popatrzcie, cóż za zbieg okoliczności!
- Mówiłem, że jeszcze się spotkamy? - Rzuciłem unosząc jeden kącik ust. Na chwilę utkwiłem wzrok w dobrze widocznych już gwiazdach, a następnie oplotłem nim dziewczynę. - Zwykle tego nie robię, ale tym razem chyba nie widzę innego wyjścia... - Szatynka stała z dłońmi opartymi na biodrach i patrzyła na mnie wyczekująco. - Więc... tego... przepraszam. 
Z trudem przeszło mi to przez gardło, co z pewnością zauważyła.
- Możesz powtórzyć? - Spytała ironicznie chwiejąc się. Nie, kurwa, nie mogę. Jakoś opanowałem wściekłość. Musiałem, bo inaczej cały mój plan chuj by strzelił. 
Zabawę czas zacząć. Podniosłem się z ziemi i otrzepawszy spodnie z piasku podałem jej rękę. Zaprowadziłem ją do mojego cudeńka (w prawdzie pożyczonego, no ale jednak). Laska była już nieźle spita i oczywiście musiałem ja mocno trzymać, żeby nie zaliczyła po drodze jakiegoś salta w tył, czy innych cholernych konfiguracji.
Jeszcze kilka kroków i z dumą mogłem zaprezentować jej nowiuśkiego Harleya Davidsona, który stał teraz oparty o drzewo.
- Skont go m... asz? - Wybełkotała.
Rzuciłem jednym z najbardziej czarujących uśmieszków ze swojej kolekcji i nie czekając na jej zgodę, usadziłem ją na motocyklu.
Faza druga wykonana.


ALLIE


Po drodze chyba mi się troszkę przysnęło, bo zupełnie nie pamiętałam którędy jechaliśmy. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś dzikiej plaży, na którą prowadziła dróżka usiana naturalnymi zasiekami w postaci kolczastego zielska.
- Uważaj. - Powtarzał co chwilę spokojnym tonem. No nie moja wina, że ta roślina chwytała mnie cały czas swoimi mackami i usiłowała ściągnąć mnie w kierunku ziemi. A rudy musiał mnie asekurować, by moja ciężka głowa nie przeważała i nie pozbawiała mnie równowagi. Miał przy tym niemały ubaw, za co miałam ochotę strzelić go przez łeb, ale nie mogłam ryzykować utratą pionowej postawy.
Na końcu piekielnej ścieżki czekała pewna niespodzianka. Chłopak pofatygował się nawet, by pozbierać po drodze trochę kwiatów, które wcisnął mi w dłoń.
Usiedliśmy na ciepłym kocu, co było zbawieniem dla moich nóg. Otworzył szampana i nalał go do jednego z kieliszków, po czym podał mi go, a sam chwycił za butelkę jakiegoś taniego winiacza. Zara, czekaj, o co tu chodzi?
Głębsze rozmyślania przyprawiały mnie o pulsujący ból głowy, więc postanowiłam je sobie chwilowo odpuścić. Bez zastanowienia wzięłam kilka łyków  pieniącego się napoju.
Nie potrzebowałam długo czekać, żeby okazało się to błędem. Wszystko wokół zaczynało wirować. Nie rozumiałam zupełnie co Rose do mnie mówił, tak jakby w innym języku.
- Hej! - Nagle poczułam jak coś podrywa mnie do góry. - Puść mnie! - Przerzucił mnie przez ramię i biegł w stronę morza. Myślałam, że zaraz wszystko zwrócę. - Przestań! - Biłam go pięściami, wierzgałam nogami, ale to nie pomagało. Zatrzymał się dopiero, gdy wbiegł w sam środek wielkiej fali.
Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz wszystkie wyzwiska, które mi ślina przynosiła na język, ale przewidziawszy mój zamiar, uciszył mnie elektryzującym pocałunkiem.
Za sprawą jego gorących warg, wypitego alkoholu i lodowatej wody uderzającej o moje biodra, zupełnie straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Szkielet jakby mi się rozpłynął, a mój umysł powędrował gdzieś w tą czy tamtą...
Odpłynęłam.
Huśtałam się kompletnie bez sił. Zastanawiało mnie tylko czemu wszystko było obrócone o 180 stopni i wygląda tak zabawnie. A on się do mnie uśmiechał. Też się uśmiechałam, wręcz zanosiłam ze śmiechu. Coś mięciutkiego otuliło moje plecy. Spadłam z drzewa?
- Kurwa... Akurat w tym momencie?! - Słyszałam jakieś głosy dobiegające znikąd. - Ja pierdolę...

piątek, 3 lipca 2015

Liebster Award

Dziękuję za nominację Magdzie Sixx!
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. Ask and Answer.

1. Jaką osobowością jesteś?

Nie wiem jak mogę odpowiedzieć na to pytanie, no ale... 
Jestem dość towarzyską osobą, lubię poznawać nowych ludzi i nowe miejsca. Podobno mam 'rozbuchany charakter'. Czasem zbytnio się czymś ekscytuję. I prawie zawsze się spóźniam. D;

2. Twoje hobby?

Lubię śpiewać i rysować.

3. Ulubione zespoły?

A więc: Aerosmith,  Guns N'Roses, Dead Kennedys, The Runaways, Pink Floyd, Joan Jett/ Joan Jett and the Blackhearts, Skid Row, The Doors, Vixen, Abba, Queen +Lana Del Rey, Elton John, David Bowie i wiele innych, o których teraz nie pamiętam.


4. Ulubione książki, bądź pisarz (może być to i to XD).

"Igrzyska Śmierci: W pierścieniu Ognia" - Suzanne Collins
'Hera, moja miłość" - Agnieszka Onichimowska
"Intruz"- Stephenie Meyer


5. Kim się inspirujesz?

A różnie to bywa. Ale tak na ogół  inspirują mnie zwykle zdjęcia, filmy, muzyka, inni ludzie i przede wszystkim wymysły mojej wyobraźni. ;)

6. Ulubiony przedmiot?

Historia i angielski. Ever and forever.

7. Kiedy masz urodziny?

24 grudnia. Niezły prezent gwiazdkowy, nie? B')

8. Ile masz lat?

16.

9. Co Cię zainspirowało do założenia bloga?

Z pewnością inne blogi i chęć robienia czegoś.
Realizowania się, o.

10. Co wpłynęło na napisanie twojego opowiadania?

Zabiję Cię za te pytania, no! X"D

11. Co Cię inspiruje?

Patrz pytanie numer 5.



Alise pieprzy zasady i nie nominuje nikogo. ;)