niedziela, 11 października 2015

Life on the Sunset Strip: Rozdział 7

 ALLIE 

 

 - ... W takim razie mogę spróbować załatwić wam występ w moim klubie. - Zaproponowałam bez głębszego zastanowienia.
- Świetny pomysł!... To znaczy, jeśli by się dało, bylibyśmy ogromnie wdzięczni.- Powiedział z wielkim wyszczerzem.
Mimowolnie głośno westchnęłam. Slash od razu zauważył, że nie podzielam jakoś szczególnie jego entuzjazmu i za wszelką cenę chciał dowiedzieć się co jest nie tak.
-... Axl ? Słyszałem, że tobie też zdążył już zaleźć za skórę.- Zaśmiał się.
Razem z lokowanym stwierdziliśmy zgodnie, że czas już wracać - ja do pracy, on na próbę.
Idąc przez park postanowiłam mimo wszystko zadać mu to jedno, nurtujące pytanie.
-  Co wydarzyło się na tej imprezie? Czy ja i Rose...
- Niee.- Pokręcił głową z rozbawieniem. Poczułam jak napięcie w moim brzuchu powoli zaczęło znikać. Odetchnęłam z ulgą. - Wiem, że byliście w ulubionym miejscu rudego do bajerowania lasek. Później przyjechały gliny i cała balanga poszła się jebać.
Taa, ulubione miejsce do bajerowania lasek...
Tak jak ostatnim razem odprowadził mnie aż pod bramę, po czym sam powędrował w stronę swojej "rezydencji".
Gdy weszłam do mieszkania nie zastałam nikogo. Na stoliku kawowym znalazłam tylko kartkę:

"Wyszłam z Sophie.
Wrócę pewnie wieczorem."

Pewnie wieczorem? To może oznaczać w jej przypadku jutro.
Wepchnęłam niedbale do torebki strój kelnerski (który swoją drogą nie widział światła dziennego od jakiegoś roku), parę zielonych i poszłam przebrać się w coś czystszego. 
Miałam jeszcze chwilę do wyjścia, więc przysiadłam na kanapie z kubkiem herbaty  i jak zwykle zaczęłam rozmyślać. Czy rzeczywiście dobrym pomysłem było zaproszenie ich do klubu? W sumie mogłabym się jeszcze wykręcić, ale z drugiej strony głupio byłoby coś komuś obiecać, a potem to odwołać. I to z powodu swojej głupiej paplaniny, sama to zaproponowałam. Z resztą... co ja odpierdalam? Nagle zaczęłam się tak wszystkim przejmować. Zwykli, brudni goście spod ulicy. Przyjdą, narobią hałasu i pójdą, no nie? Chętnie posłuchałabym jak grają, bo jeszcze nie miałam takiej okazji, a słyszałam, że zapowiadają się obiecująco. Ale ten typek za mikrofonem... Nie miałam najmniejszej ochoty go oglądać ani w jakikolwiek inny sposób mieć z nim kontakt. To chyba jak na razie moje jedyne zastrzeżenie. Reszta chłopaków wydała mi się bardzo sympatyczna, a w szczególności kudłacz.

*

Wchodząc do Neon Angel rzuciłam krótkie 'cześć' Rafaeli obsługującej za ladą i od razu wpadłam do szefowskiego biura.
- Gdzie Cindy? - Spytałam Jamie'go, który kręcąc się na krześle jak małe dziecko przeglądał jakieś papiery. 
- Wyszła. - Powiedział podnosząc głowę znad dokumentów.
No cóż, wszystko będę musiała załatwić z nim, co raczej nie spodoba się Cindy. Zawsze we wszystkim chciała mieć ostatnie zdanie i o wszystkim decydować.
Wyciągnęłam z torby ubranie złożone w kostkę i rzuciłam mu je pod nos razem ze zwolnieniem lekarskim. Blondyn zmarszczył brwi i posłał mi pytające spojrzenie.
- Nie mogę tańczyć. Kontuzja. - Odsłoniłam obolały kark i wskazałam bolące miejsce. 
Mężczyzna podrapał się po głowie ze wzrokiem utkwionym w moich dłoniach.
James o dziwo był bardzo wyluzowanym, ale także sprawiedliwym i wyrozumiałym szefem, toteż wysłuchawszy mojej opowiastki o nocy na wycieraczce, nie widział większego problemu w przeniesieniu mnie na inny dział. Wreszcie miałam okazję na zerwanie z wizerunkiem pustej laski spod latarni, bleh.
W sumie to i nawet lepiej, że Cindy nie było.
- Ale mam też dobrą wieść! - chwila napięcia - Chyba znalazłam już gwiazdę sobotniego wieczoru.
- Kogo masz na myśli tym razem? - Uśmiechnął się bawiąc guzikiem od marynarki.
-  Guns N'Roses - początkujący zespół z podziemi, którego nie da się od tak zaszufladkować. - Wyrecytowałam bezbłędnie mowę Hudsona sprzed kilku dni.


CAROLINE

 

 - Dobrze. Od przyszłego tygodnia może pani zaczynać pracę. - Powiedziała chłodno ponura, starsza kobieta, którą - sądząc po jej minie - coś uwierało w dupę.
- Dostałam tę pracę, rozumiesz, Sophie?! - Zaczęłam skakać i krzyczeć z radości, kiedy opuściłyśmy biuro. - Moją wymarzoną pracę!
- Słyszałam, ale już nie piszcz, bo zaraz ogłuchnę. - Powiedziała prawie obojętnie, ale nie było to w stanie zgasić mojego entuzjazmu. W końcu od poniedziałku zaczynałam okres próbny w sklepie muzycznym. Moje nowe życie w Los Angeles powoli zaczęło nabierać rozpędu i iść w odpowiednim kierunku. 
Kierowałyśmy się teraz w stronę kawiarni. Zasłużyłam na croissanta z czekoladą. Poza tym nie jadłam nic od rana, jak się domyślam - Soph podobnie. 



 *
Dziękuję za 1600 wyświetleń!
I mamy kolejny rozdział. Miałam dodać go trochę wcześniej, ale potrzebowałam czasu, żeby lepiej go przemyśleć. 
Edit: Zaktualizowałam w końcu zakładkę z bohaterami, zapraszam! ;)


 



6 komentarzy:

  1. Witaj!
    Przyszla twoja wierna fanka i zarazem "siostra".Nie chce byc czarnowidzem,ale chyba nikt tu nie wpadnie.Bo najzwyklej w swiecie ,nikogo tu nie ma.Blogger wymiera kochana ,jestesmy jednymi z kilkunastu osob ,ktore tu siedza.Czy to dobrze?Nie wiem.Ale napawajmy sie tym momentem xD.Bo przynajmniej pozostanie po nas slad xD.
    No,no.Akcja ciekawa .Tylko nie wiem do konca o co w tym chodzilo.Ale to cala ja,nieogarnieta xD.Nie przejmuj sie tym.Fajnie ,tyle ,ze krotko.Ale pewnie najlepsze sie dopiero szykuje,coo?
    Aha i prosze ,juz wiecej nie zmieniaj wygladu bloga .A w szczegolnosci fabuly i bohaterow , bo sie gubie :/.Nie no ,ale fajnie jest.Juz nie moge sie doczekac.I chce te opisy z Neon Angel!
    Dajesz siostra!I wez w koncu dodaj tych bohaterow!Noo...Jestem ich bardzi ciekawa 3:) .
    Pozdrawiam ,Madeline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, tyle, że...
      nigdy nie zmieniałam bohaterów, bo nawet nie zdążyli się jeszcze pojawić. X'))

      Usuń
  2. Hej! Podoba mi się to, co tworzysz! Masz fajne pomysły i miło się czyta. Trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i zastanawiam się czemu taki krótki rozdział? :) Wstawiaj następny rozdział i poinformuj!

    http://guns-n-roses.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń